Jesienne alejki, pełne kolorowych, spadających liści, zapach dymu z kominów, mgła, deszcz, nastrój sprzyjający refleksji... i właśnie przychodzi on 1 listopada- Dzień Wszystkich Świętych a po nim Zaduszki. Święta, które tym bardziej powinny nas skłaniać do przemyśleń...ale, czy aby na pewno tak dziś jest?
Osobiście mam wrażenie, że dla niektórych to Hallowen, stało się głównym powodem do świętowania. Pogańskie święto, które jest poświęcone kultowi śmierci. Dlaczego z taką łatwością przebieramy się za duchy, kościotrupy, zombie i wróżki ? W moim odczuciu głównie dlatego, że nie znamy wagi tego, w co się ''bawimy''. Nie do końca wiemy, czym tak naprawdę jest to ''święto''. Większość z nas traktuje to jako niewinną zabawę...bo co w tym złego, żeby wydrążyć dynie, popić i pośmiać się w gronie znajomych. Teoretycznie nic...ale gdy sięgniemy głębiej i dotkniemy strony duchowej nabiera to zupełnie innego znaczenia.
Może by tak zrobić sobie imprezę ''Wszystkich Świętych'' poprzebierać się za wybraną postać świętego, spróbować dowiedzieć się o nim czegoś więcej i dobrze się bawić...ale przecież to trudniejsze niż wymazanie się na czarno, czy zarzucenie na siebie prześcieradła. Poza tym to nie jest na czasie i w ogóle ''weź zamilcz kobieto''...ale zadaj sobie teraz jedno pytanie: Wolisz świętować śmierć, czy życie ?
1 listopada...czyli Święto Wszystkich zbawionych. 2- listopada, Święto w które powinniśmy się modlić za dusze osób zmarłych, by tego zbawienia mogły dostąpić.
W te dwa dni przez polskie cmentarze przewijają się tysiące ludzi...ale pytanie brzmi dlaczego? Bo jest wolne i tak wypada? Bo wszyscy idą wtedy na cmentarz? Czy dlatego, że rzeczywiście kochamy te osoby i z miłości, pamięci i szacunku do nich chcemy ich odwiedzić ? I mamy nadzieję, że kiedyś się z nimi spotkamy?
Oto jest pytanie...
Czasem niestety mam wrażenie, że jest to Święto bardziej osób żywych. Nie ma nic złego w tym, że ktoś się ubierze odświętnie. Sama lubię ładnie wyglądać i nie widzę w tym nic złego...ale komentarze w stylu: '' A widziałaś tamtą, jak się odpieprzyła?'' ;'' O... ta Kowalska to jaka gruba się zrobiła'' itd...itp...to mi się coś w środku przekręca.
Podobnie rzecz ma się z typowym przesciganiem się w to, kto jest najlepszym dekoratorem grobu... ''w prawo te kwiatki'', ''nie...weź przesuń tą wiązankę'',
Jest jeszcze tak zwana przeze mnie ''dochodzeniówka''... ''Ciekawe, od kogo te znicze ?'' , ''Te pewnie od tej, a te od tamtego'', ''U nich jest więcej niż u nas'' itd itp...
Oczywiście można tutaj dołożyć miłośników selfie ''zawsze i wszędzie''...2 lata temu byłam świadkiem, jak dwie dziewczyny robiły sobie zdjęcia na cmentarzu i jedna do drugiej rzekła: ''Nie, no bardziej w lewo, żeby grobu nie było widać.'' Tak...widocznie cmentarne tuje są najlepszym tłem do robienia fotek...
Czy naprawdę o to w tym chodzi? Wystroić się, położyć kwiatki, zapalić świeczkę, skomentować infrastrukturę i dekoracje cmentarne, garderobę sąsiadów i wrócić do domu bez większej refleksji.
W tamtym roku stwierdziłam,że chcę inaczej. Pojechaliśmy z bratem wieczorem odwiedzić bliskich na cmentarzach. Zmrok, mało ludzi, morze zniczy...niezwykła atmosfera. Poszliśmy zapalić znicze na grobach, modliliśmy się i przy każdym staliśmy jakiś czas, wspominając pochowane tam osoby. Kim były, jak je pamiętamy...przypominaliśmy sobie jakieś smutne, albo śmieszne momenty...ale też rozmawialiśmy o życiu, o korzystaniu z niego i jego ulotności. Wtedy poczułam, że to jest sposób spędzania tego dnia, który mi odpowiada.
Nie przychodzę na grób, na który mam rzucić kwiatek i zapalić znicz. Przychodzę do kogoś...np. do ukochanej babci , która robiła najlepsze uszka z barszczem na świecie, albo do dziadka, który był miłośnikiem zbierania grzybów, do prababci, która opowiadała mi o wojnie i jako dziecku na starej kuchni robiła mi coś pysznego, czego nie jestem w stanie odtworzyć, ale zawsze pozostanie w mojej głowie, jako jeden ze smaków dzieciństwa... Może warto spróbować inaczej.
Dobrym pomysłem wydaje się też wrócić do domu, otworzyć stary album, powspominać bliskich, podopytywać, o tych których nie znaliśmy... W wielu z nas jest poczucie winy, żal...zwłaszcza, jeśli ktoś odszedł niedawno...wtedy ten dzień przeżywa się zupełnie inaczej, bo emocje i minione zdarzenia są bardzo świeże i ból jest bardzo mocny. Z czasem przeżywamy stratę zupełnie inaczej, i to jest właśnie ten czas: na wspomnienia, modlitwę, pamięć o tych, których nosimy w naszych sercach, choć nie ma ich z nami fizycznie.
Niektórzy mówią: ''Idź na cmentarz. Tam się opamiętasz.'' Osobiście działa to na mnie tak, że tym bardziej chce mi się żyć. Nikt z nas nie wie, ile czasu zostało nam tutaj na ziemi, więc wykorzystajmy go najlepiej. Kochajmy żywych i nośmy w sercach umarłych...ofiarujmy im największy dar jako możemy, czyli modliwę za ich dusze...a na niektóre pytania i tak odpowiedzi poznamy dopiero po drugiej stronie.
''Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno ...''
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno ...''
- ks. Jan Twardowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz