- Ależ piękne kwiaty!
Na co jedna z pacjentek w dość poważnym stanie odezwała się:
- Dziękuję. Dostałam od męża.
Posłałam ciepłe spojrzenie, eleganckiemu mężczyźnie siedzącemu przy stoliku.
Kobieta także się uśmiechnęła i rzekła:
- Wie Pani, ja kocham świeże kwiaty, mam własny ogród. Ile był teraz dała, żeby móc w nim posiedzieć, nacieszyć oczy, powąchać te kwiaty i coś przy nich porobić. I tak bardzo chciałabym pójść do lasu i pochodzić po mchu. Nie wiem, czy jeszcze będę miała siłę i taką szansę, więc cieszę się, że chociaż mam ten bukiecik.
- Jej... też kocham kwiaty i las, jego zapach, zieleń... Mam nadzieję, że jeszcze pójdzie Pani na nie jeden spacer do lasu i nacieszy oczy swoimi kwiatami w ogrodzie.
Akurat w tym czasie przebywała w pokoju pielęgniarka i przysłuchiwała się naszej rozmowie, wykonując czynności przy innych pacjentach. W końcu podeszła zmienić kroplówkę do pacjentki, z którą rozmawiałam i rzekła:
- Ja na przykład uwielbiam chodzić boso po trawie. Najbardziej takiej z rosą, po deszczu.
Obie ochoczo zareagowałyśmy, że my też byśmy chętnie pochodziły.
Dorzuciłam jeszcze: Uwielbiam taki orzeźwiający letni deszcz.
W jednej chwili wszystkie zachwyciłyśmy się tak drobnymi, pięknymi rzeczami. Jakbyśmy na sekundę zapomniały o miejscu w jakim jesteśmy.
Pamiętam, że wyszłam z oddziału z jedną myślą: Przecież ja to wszystko mogę robić. To są tak drobne rzeczy, do których przeważnie nie przywiązujemy zbyt dużej wagi, bo myślimy sobie: Co w tym takiego nadzwyczajnego? A ta kobieta dałaby wszystko, żeby odpiąć tę kroplówkę z chemią i wyjść na świeże powietrze.
Niesamowicie mocno przypomniałam sobie tę sytuację w lutym tego roku, kiedy sama stanęłam w roli pacjentki z bardzo niepewnym rozpoznaniem i znalazłam się w szpitalu.
To długa historia i być może kiedyś odważę się ją opowiedzieć, ale to jeszcze nie ten moment. Natomiast pamiętam, jak leżałam na szpitalnym łóżku po trudnej rozmowie z lekarką, patrzyłam za fruwające za oknem ptaki i myślałam sobie:
-Tak bardzo chciałabym dotrwać do wiosny, jechać moim ukochanym rowerem do Parku Bolimowskiego i powąchać konwalie.
Na szczęście miałam taką możliwość, ale wiem, że niektórzy patrzący za to okno i myślący o lesie, ogrodzie, kwiatach, spacerze...już mogą jej nie mieć..
Życzę Wam, żebyście dostrzegli w czas wartość tych drobnych rzeczy i dzięki nim, stawiali kolejne kroki i mieli odwagę, by spełniać swoje największe marzenia. Uważam, że jeśli nauczymy się radości z błahostek, będziemy mogli z czasem przenosić góry.
Dla mnie tymi małymi wielkimi rzeczami jest uśmiech mojego przyszłego chrześniaka, radość moich bliskich, spotkania z osobami, którym na mnie zależy, kolejne kilometry przemierzone rowerem, zapach lasu, poranna kawa, bańki mydlane, świeczki zapachowe, spontaniczny taniec, śpiew, promienie słońca, lekki wiatr, zapach nowej książki, świeże kwiaty w wazonie...
A jakie są Twoje małe wielkie rzeczy? :)
- Regina Brett
...cieszyć się życiem :) takim, jakie jest :)
OdpowiedzUsuńa to prawdziwa sztuka :) Pozdrawiam serdecznie!
Usuń