poniedziałek, 31 października 2016

(Bez) refleksyjnie.


  Jesienne alejki, pełne kolorowych, spadających liści, zapach dymu z kominów, mgła, deszcz, nastrój sprzyjający refleksji... i właśnie przychodzi on 1 listopada- Dzień Wszystkich Świętych a po nim Zaduszki. Święta, które tym bardziej powinny nas skłaniać do przemyśleń...ale, czy aby na pewno tak dziś  jest?

Osobiście mam wrażenie, że dla niektórych to Hallowen, stało się głównym powodem do świętowania.  Pogańskie święto, które jest poświęcone kultowi śmierci. Dlaczego z taką łatwością przebieramy się za duchy, kościotrupy, zombie i wróżki ? W moim odczuciu głównie dlatego, że nie znamy wagi tego, w co się ''bawimy''. Nie do końca wiemy, czym tak naprawdę jest to ''święto''. Większość z nas traktuje to jako niewinną zabawę...bo co w tym złego, żeby wydrążyć dynie, popić i pośmiać się w gronie znajomych. Teoretycznie nic...ale gdy sięgniemy głębiej i dotkniemy strony duchowej nabiera to zupełnie innego znaczenia.
Może by tak zrobić sobie imprezę ''Wszystkich Świętych'' poprzebierać się za wybraną postać świętego, spróbować dowiedzieć się o nim czegoś więcej i dobrze się bawić...ale przecież to trudniejsze niż wymazanie się na czarno, czy zarzucenie na siebie prześcieradła. Poza tym to nie jest na czasie i w ogóle ''weź zamilcz kobieto''...ale zadaj sobie teraz jedno pytanie: Wolisz świętować śmierć, czy życie ? 

  1 listopada...czyli Święto Wszystkich zbawionych. 2- listopada, Święto w które powinniśmy się modlić za dusze osób zmarłych, by tego zbawienia mogły dostąpić.
 W te dwa dni przez polskie cmentarze przewijają się tysiące ludzi...ale pytanie brzmi dlaczego? Bo jest wolne i tak wypada? Bo wszyscy idą wtedy na cmentarz? Czy dlatego, że rzeczywiście kochamy te osoby i z miłości, pamięci i szacunku do nich chcemy ich odwiedzić ? I mamy nadzieję, że kiedyś się z nimi spotkamy?
Oto jest pytanie...
Czasem niestety mam wrażenie, że jest to Święto bardziej osób żywych. Nie ma nic złego w tym, że ktoś się ubierze odświętnie. Sama lubię ładnie wyglądać i nie widzę w tym nic złego...ale komentarze w stylu: '' A widziałaś tamtą, jak się odpieprzyła?'' ;'' O... ta Kowalska to jaka gruba się zrobiła'' itd...itp...to mi się coś w środku przekręca.  
Podobnie rzecz ma się z typowym  przesciganiem się w to, kto jest najlepszym dekoratorem grobu... ''w prawo te kwiatki'', ''nie...weź przesuń tą wiązankę'',
 Jest jeszcze tak zwana przeze mnie ''dochodzeniówka''... ''Ciekawe, od kogo te znicze ?'' , ''Te pewnie od tej, a te od tamtego'', ''U nich jest więcej niż u nas'' itd itp... 
Oczywiście można tutaj dołożyć miłośników selfie ''zawsze i wszędzie''...2 lata temu byłam świadkiem, jak dwie dziewczyny robiły sobie zdjęcia na cmentarzu i jedna do drugiej rzekła: ''Nie, no bardziej w lewo, żeby grobu nie było widać.'' Tak...widocznie cmentarne tuje są najlepszym tłem do robienia fotek...
  Czy naprawdę o to w tym chodzi? Wystroić się, położyć kwiatki, zapalić świeczkę, skomentować infrastrukturę i dekoracje cmentarne, garderobę sąsiadów i wrócić do domu bez większej refleksji.

 W tamtym roku stwierdziłam,że chcę inaczej. Pojechaliśmy z bratem wieczorem odwiedzić bliskich na cmentarzach. Zmrok, mało ludzi, morze zniczy...niezwykła atmosfera. Poszliśmy zapalić znicze na grobach, modliliśmy się i przy każdym staliśmy jakiś czas, wspominając pochowane tam osoby. Kim były, jak je pamiętamy...przypominaliśmy sobie jakieś smutne, albo śmieszne momenty...ale też rozmawialiśmy o życiu, o korzystaniu z niego i jego ulotności. Wtedy poczułam, że to jest sposób spędzania tego dnia, który mi odpowiada.
 Nie przychodzę na grób, na który mam rzucić kwiatek i zapalić znicz. Przychodzę do kogoś...np. do ukochanej babci , która robiła najlepsze uszka z barszczem na świecie, albo do  dziadka, który był miłośnikiem zbierania grzybów, do prababci, która opowiadała mi o wojnie i jako dziecku na starej kuchni robiła mi coś pysznego, czego nie jestem w stanie odtworzyć, ale zawsze pozostanie w mojej głowie, jako jeden ze smaków dzieciństwa... Może warto spróbować inaczej.
Dobrym pomysłem wydaje się  też wrócić do domu, otworzyć stary album, powspominać bliskich, podopytywać, o tych których nie znaliśmy... W wielu z nas jest poczucie winy, żal...zwłaszcza, jeśli ktoś odszedł niedawno...wtedy ten dzień przeżywa się zupełnie inaczej, bo emocje i minione zdarzenia są bardzo świeże i ból jest bardzo mocny. Z czasem przeżywamy stratę zupełnie inaczej, i to jest właśnie ten czas: na wspomnienia, modlitwę, pamięć o tych, których nosimy w naszych sercach, choć nie ma ich z nami fizycznie.
 Niektórzy mówią: ''Idź na cmentarz. Tam się opamiętasz.'' Osobiście działa to na mnie tak, że tym bardziej chce mi się żyć. Nikt z nas nie wie, ile czasu zostało nam tutaj na ziemi, więc wykorzystajmy go najlepiej. Kochajmy żywych i nośmy w sercach umarłych...ofiarujmy im największy dar jako możemy, czyli modliwę za ich dusze...a na niektóre pytania  i tak odpowiedzi poznamy dopiero po drugiej stronie.



''Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna 
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście 
przychodzi jednocześnie jak patos i humor 
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej 
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu 
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon 
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy 
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć 
kochamy wciąż za mało i stale za późno ...''
- ks. Jan Twardowski

poniedziałek, 24 października 2016

Pomocne dłonie i drugie szanse.

  Życie ma to do siebie, że stawia na naszej drodze różne przeszkody. Wplątuję nas w różne relacje. Czasem bywa tak, że przez jedną głupią kłótnie, czy sytuację niszczy się relacje na lata. Nie zawsze więzi da się odbudować, ale może czasem warto spróbować. Zwłaszcza, jeśli ktoś nas potrzebuje.

 Mniej więcej rok temu, gdy odeszłam z hospicjum, nie chciałam mieć z tym miejscem absolutnie nic wspólnego. Powodów nie będę opisywać publicznie. W każdy razie, chciałam się odciąć od całej organizacji i wszystkich osób z nią związanych. 
Pewnego dnia, byłam na mieście i wypłacałam pieniądze z bankomatu. Gdy schowałam portfel do torebki i zaczęłam iść spokojnym krokiem dalej, usłyszałam wołanie za sobą... ''Ilona...Ilona''.  Odwróciłam się i zobaczyłam jedną z osób, z którymi do niedawna pracowałam. Sprawa była bardzo świeża i emocjonalnie jeszcze sobie jej nie przepracowałam. Była to jednak osoba, którą szanowałam mimo wszystko.

- Cześć Ilonka. Co słychać?
- Cześć. Jakoś...bez szału. Wiesz, ja bardzo mocno przeżyłam to wszystko.
- Ilonka...masz chwilę?

  Nagle zobaczyłam na zawsze pogodnej i uśmiechniętej twarzy lęk i zmieszanie.
- Tak się cieszę, że Cię spotkałam....Wiesz...mój mąż jest w szpitalu. 
- Co się stało?
- Miał utratę pamięci. Było już po Wszystkich Świętych,  a on wstał i pytał się, czy jedziemy na cmentarz...w ogóle nie wiedział, jaki jest dzień...właśnie idę do niego do szpitala. Możesz ze mną pójść kawałek?  Nie wiem, co mam robić...

  Przeszłyśmy spacerem kawałek od centrum aż do szpitala. Chociaż mój kierunek był zupełnie przeciwny. Czułam, ze nie mogę się odwrócić na pięcie i zlekceważyć całej  sytuację.

- Wczoraj dostałam informację, że siostra mojego męża nie żyje. Chorowała długo, ale akurat teraz zmarła. Jak ja mam mu to powiedzieć?  Czy w ogóle teraz powinnam mu to mówić? Nie wiem nawet, co z nim teraz...zaraz porozmawiam z lekarzem i się dowiem.

- Moim zdaniem nie powinnaś mówić mu tego od razu. Dopóki nie dowiesz się o jego stan zdrowia...jeśli w grę wchodzą zaburzenia poznawcze i neurologiczne trzeba bardo uważać. Może to być bardzo silny wstrząs w tym momencie.
- No tak masz rację...ale ja się boję, że on coś wyczuje.
- To oczywiście niewykluczone. Znacie swoje reakcje...i może dzięki temu wyczujesz, ile jest w stanie przyjąć.
- Jest jeszcze jedna rzecz...ktoś musi powiadomić ich matkę. Ona nie do końca zdawała sobie sprawę ze stanu córki, kontaktowały się tylko telefonicznie...Teściowa nie wychodzi praktycznie z domu, ledwo się porusza. Nie wiem, czy w ogóle jej mówić, czy powinna iść na pogrzeb...
- Według mnie to oczywiste, że powinna wiedzieć i mieć możliwość decyzji, czy chcę wziąć udział w pogrzebie. Nie możecie jej tego odebrać.
- No tak...wiem, ale...nie wiem, czy mam zadzwonić, czy pojechać tam.
- Jeśli masz taką możliwość to pojedź i porozmawiaj z nią w cztery oczy.
- Chyba będę musiała to zrobić...za dużo tego.
- Przykro mi, że tak wiele na Ciebie spadło w jednym momencie.
- Dobrze, że Ciebie spotkałam...myślałam, że zwariuje.

 Postałyśmy pod skierniewickim szpitalem  kilkanaście minut rozmawiając. Były łzy i przytulenie na do widzenia.

Tak...mogłam powiedzieć: ''Cześć, u mnie super''...i pójść dalej, bo przecież chciałam się całkowicie odciąć...ale są takie sytuacje, że lepiej jest posłuchać serca. Jeśli spotkacie na swojej drodze kogoś z kim się pokłóciliście, poraniliście lub są między wami nie wyjaśnione relacje, starajcie się porozmawiać, próbować wyciągnąć dłoń na zgodę, póki nie jest za późno... Nie zawsze się uda, ale warto spróbować, czasem schować swoją dumę...a zwłaszcza nie warto odrzucać dłoni, która prosi Was o pomoc. 

''Człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas, kiedy chce mu pomóc, aby się podniósł.''

czwartek, 6 października 2016

Rozstaje dróg.



  Kiedy zaczynałam pracę w hospicjum na samodzielnych dyżurach dla członków rodzin, stałam przed ogromnym wyzwaniem, ale bardzo chciałam je podjąć.
 Jedną z moich pierwszych pacjentek była żona mężczyzny chorego na raka płuc. Ujrzałam dojrzałą kobietę, która sama borykała się z kłopotami zdrowotnymi. Wydawała mi się osobą ''z charakterem'' i na początku nie wiedziała, czy może zaufać tak młodej osobie, jak ja.
Jednak rozmawiałyśmy bardzo długo. Popłynęło dużo łez. 
Wtedy zaczęłam naprawdę rozumieć, dlaczego członkowie rodzin, tak bardzo chronią siebie nawzajem i wypierają fakty. Później sama zresztą też tego doświadczyłam.

- Czy Pani mąż wie, że jest po opieką hospicjum?
- Nie... Powiedziałam mu, że załatwiony po znajomości lekarz przyjedzie do domu...
- Mąż nie dopytywał o nic?
- Nie...ale ja mam wrażenie, że on wie...coś przeczuwa.
- Wie Pani czasem się tak zdarza, że kochamy kogoś tak bardzo, że chcemy go chronić przed prawdą, a ta druga strona doskonale czuje, co się dzieje i chcę chronić drugą stronę. 
-  Wie Pani, że chyba może tak być...
- Domyślam się, że to musi być bardzo ciężkie, ale w ten sposób odbieracie sobie wzajemne wsparcie.
-  (płacz) ale ja nie umiem mu tego powiedzieć...ja mam nadzieję, że on z tego wyjdzie. Niedawno urodził nam się wnuk. Chcę widzieć, jak się cieszy na jego widok.  Tak bardzo go kocham.
...
Minęło trochę czasu. Odbyło się jedno spotkanie dla rodzin, na którym wspólnie z lekarzem odpowiadaliśmy na pytania rodzin. Przyszło kolejne. 

-  Posłuchałam Pani. Przełamałam się. Oboje płakaliśmy...ale wie Pani co, właśnie przyszedł czerwiec. Tak bardzo się boję tego czerwca. 
-  Cieszę się bardzo w takim razie, że szczerze porozmawialiście, ale  dlaczego obawia się Pani czerwca?
-  W czerwcu zmarła moja mama i siostra i boję się...że mąż też odejdzie w czerwcu.
....
 Przyszedł czerwiec. Pewnego dnia weszłam do małej galerii handlowej. Chciałam  tacie kupić galaretki na Dzień Ojca. Czyli był 23 czerwca. 
Idąc, zauważyłam po prawo w salonie Orange moją pacjentkę. Całą na czarno, ze spuszczonym wzrokiem. Przeszedł mnie wewnętrzny dreszcz. Czułam. Wiedziałam. 

Poszłam trochę zamyślona do Tesco z myślą, że muszę do niej wrócić. Tak też zrobiłam.
- Dzień dobry.
- Ooo, dzień dobry.
- Mogę usiąść z Panią?
- Oczywiście, dobrze, że Panią spotkałam.
- Muszę pozałatwiać trochę spraw papierkowych po mężu.
- Przykro mi. Nie zostałam poinformowana, ale jak Panią zobaczyłam od razu się domyśliłam.
- Jak się Pani czuje?
-  Źle...ale jestem na lekach. Pewnie zdziwiła się Pani, że się nie rozpłakałam. Jest naprawdę ciężko. 
Posiedziałyśmy trochę na okrągłej, pomarańczowej kanapie, o ile mnie pamięć nie myli. Przytuliłyśmy się na odchodne.

,..
 Za jakiś czas po dyżurze wybrałam się do Rossmana i znów na siebie wpadłyśmy przy stoisku z lakierami.
- Dzień dobry. Znów na siebie wpadłyśmy.
- Dzień dobry. No rzeczywiście.
- Wychodzę z domu, żeby nie zwariować. Myślałam o jakimś kolorze na paznokciach. Przeważnie mam bezbarwny.
- Niech Pani spróbuje, a co.
- Może rzeczywiście...ale nie wiem, czy mi to pasuje.
- Najważniejsze, żeby Pani się dobrze czuła.

Kobieta wyjęła portfel i pokazała mi zdjęcie męża:
- Niech Pani zobaczy, to mój mąż. Prawda, że przystojny?
- Mhm.
 Umówmy się, nieważne, czy był mężczyzną w moim typie. Dla niej był mężczyzną jej życia. Największym przystojniakiem pod słońcem.

...
 Dzień, w którym rozstałam się z hospicjum, jeśli można to tak nazwać. Zawiodłam się na ludziach i miejscu, z którym wiązałam swoją drogę zawodową. Moje ideały legły w gruzach. Kiedy zatrzasnęłam za sobą drzwi i szłam smutna, zawiedziona a zarazem dumna, że miałam odwagę się postawić, znów los chciał, że na siebie wpadłyśmy.

- Dzień dobry.
- Dzień dobry. Właśnie Panią chwaliłam do mojej koleżanki i opowiadałam jej, jak mi Pani pomogła, jak mąż chorował i po jego śmierci.
- Cóż za traf. Dziękuję.
- A jak tam się pracuje?
- Właśnie od dzisiaj tam nie pracuje.
- Jak to?! Dlaczego?
- Powiedzmy, że nie dogadałam się z osobami ''nade mną''.
- Aha, Szkoda wielka...To ja też już tam nie pójdę! ;p

...
Tak, to nie były przypadki. Obie spotkałyśmy się po coś. To bardziej niż oczywiste, ale ten wpis chciałabym zakończyć innymi słowami.



  
(Kraków, 2015)

''Jeśli śmierć może nas czegoś nauczyć... to tego, że w życiu nie liczy się nic oprócz miłości.''








sobota, 1 października 2016

Kadry z życia.



  Pewnego dnia w Centrum Onkologii zorganizowaliśmy wspólnie z inną Fundacją akcję, która polegała na przyozdobieniu ścian oddziałów szpitalnych barwnymi obrazami namalowanymi przez osoby niepełnosprawne. 
Uważałam to za świetny pomysł. Bo cóż może być złego w tym, żeby  rozświetlić i rozweselić szare ściany i korytarze wnosząc trochę kolorów w życie pacjentów? Ustaliłam wszystko z Oddziałową, mieliśmy zgodę Ordynatora Kliniki, w której koordynowałam wolontariat, więc nie spodziewałam się żadnych niemiłych niespodzianek.

  Weszłam na oddział z kilkoma przydzielonymi osobami z firmy, której pracownicy pomagali nam w ramach wolontariatu, poświęcając dobrowolnie swój czas. Mieliśmy ze sobą potrzebny sprzęt do wkręcania, wiercenia i zawieszania obrazów i właśnie kiedy mieliśmy zabrać się do pracy, pojawił się niesamowicie wzburzony lekarz, który od razu na nas ''napadł'':
- Proszę to zabierać i opuścić oddział.
-  ...ale my mamy zgodę na powieszenie tych obrazów.
- Ja tu jestem ordynatorem i się nie zgadzam, żeby były wieszane te bohomazy. Niech Pani to zabiera..
-  Tak się składa, że mam zgodę ordynatora i wszystkie szczegóły ustalałam z Oddziałową.
- Ja tu dzisiaj pełnię funkcje ordynatora i nie ma Pani nic do powiedzenia.
- Nie rozumiem, w czym Panu przeszkadza to, że chcemy wnieść trochę koloru na oddział? Poza tym wszystko było ustalone.
- Tak się składa, że ja tu pracuję i będę musiał patrzeć na to codzienne. Nie życzę sobie tego.
- Ja też tu pracuję, ale nie robię tego dla Pana, tylko  dla pacjentów.
- Jak Pani w ogóle śmie porównywać swoją pracę do mojej ?
- Nie zauważyłam, żebym starała się coś takiego zrobić.
- Niech sobie Pani to weźmie i powiesi gdzie indziej?  Najlepiej gdzieś na dole...gdzie nie będę musiał tego czegoś oglądać.
- Pewnie, dla Pana pewnie najlepiej, gdybym powiesiła je w kostnicy?!

Pan doktor, jakby na chwilę zaniemówił,  potem jeszcze raz powiedział, że mamy się wynieść.

Całej rozmowie przypatrywała się ekipa, która ze mną weszła i padły słowa: 
-Wiesz co Ilona, jeszcze nie spotkaliśmy się z takim chamstwem. Jak tak można...
- Ja też nie.

Powiedziałam, żeby zaczekali i poszłam po dyrektorkę fundacji. Po jej rozmowie z Panem doktorem, obie musiałyśmy wyjść ochłonąć na zewnątrz. Ostatecznie powiesiliśmy obrazy na innym oddziale, gdzie od wejścia lekarz witał nas z uśmiechem.

Spodziewałam  się, że to nie koniec, więc poszłam w poniedziałek do oddziałowej. Od wejścia wiedziała o co chodzi.
- Ilona, przepraszam za tą sytuację. Zaraz pójdę po ordynatora, żeby Cię przeprosił za to, co zaszło.
- Nie trzeba. Dziękuję.
- Na porannym zebraniu Pan Doktor X, wręcz krzyczał, żeby wyrzucić Was z oddziału i napisał na Was skargę do Dyrektora. Ordynator powiedział, żebyś się nie przejmowała i inni lekarze też.
-  Szkoda, że nie mogliśmy powiesić tu obrazów i, że był weekend. 
Nigdy nie spotkałam się z takim zachowaniem.
- Wiesz, on jest naprawdę świetnym specjalistą.
- Absolutnie mu tego nie odbieram. Ale czy on zawsze się tak zachowywał?
- Kiedyś był zupełnie innym lekarzem, facetem. Można było z nim porozmawiać. Teraz posądza pielęgniarki o picie w pracy, składa skargi na wszystkich...nawet jak, jakiś lekarz nie umyje kubka po kawie, to potrafi go wyrzucić do kosza, Nie wiem, co się z nim stało.
- Tak też sobie myślałam. Coś musiało wpłynąć na to, że się tak teraz zachowuje. Nie znałam go wcześniej, więc mogę odnieść się tylko do tej sytuacji, ale zawsze coś mnie skłania, żeby patrzeć głębiej.

    Oczywiście oceniając go po zachowaniu mogę powiedzieć: cham i buc jakich mało, ale  ten cham i buc, jest też świetnym chirurgiem i być może stracił kogoś ważnego i nie umie sobie z tym poradzić, być może przerosły go jego własne problemy, być może totalnie się wypalił. Nie wiem tego.  Mogę sobie tylko gdybać. To był skrajny przypadek, ale często spotykamy ludzi i od razu przypinamy im łatki: pijak, dziwka, kujon, dziwak, tipsiara, grubas, wieśniak...itd...itp... Jeśli nie mamy pojęcia o życiu człowieka, o tym co przeszedł, możemy odwołać się tylko to danej sytuacji, nie mamy prawa oceniać z góry całego życia człowieka, bo nic o nim nie wiemy. 

Życie człowieka jest trochę, jak film  albo przedstawienie teatralne. Jeśli oglądasz go pierwszy raz i wchodzisz w środku, trafiając na jakąś scenę, ciężko jest Ci się połapać o co chodzi w całości. Możesz tylko odnieść się do tego, co w danej chwili oglądasz. 
Podobnie w życiu, gdy widzisz kogoś i możesz odnieść się tylko do danego momentu, czy sytuacji, to nie masz pojęcia dlaczego ten człowiek tak wygląda, czemu się zachowuje  w dany sposób i ile różnych życiowych scen ma już z sobą.  Zanim wystawisz recenzję zastanów się chociaż przez chwilę, czy po jednym kadrze z życia, należy uznać cały film za beznadziejny. 



-