Telefon z Onkologii: Ilona, czy mogłabyś podejść do dwóch naszych
pacjentek?
Jedna pani usłyszała właśnie, że nie będziemy mogli jej leczyć i sama chciała porozmawiać, ale całą rozmowę słyszała pacjentka obok też w trudnej sytuacji i zapytała:
-A czy ja też mogę poprosić o psychologa ?
-Jasne przyjdę, odpowiedziałam.
Wchodząc do sali zobaczyłam kobietę, która mimo swojego cierpienia
uśmiecha się do mnie a w jej oczach widać dobro i ciepło. Pani była podłączona
pod wąsy z tlenem i rozmowa była dla niej wysiłkiem, ale bardzo chciała porozmawiać. Mówiłyśmy o tym, co po ludzku jest trudne, ważne, o tym jak rozmawiać z
bliskimi, co zaopiekować.
Okazało się, że pani jest bardzo wierzącą osobą i odbyła
prawie 50 pielgrzymek na Jasną Górę w
trakcie swojego życia. Była też wolontariuszką w hospicjum przez wiele lat.
W pewnym momencie, kiedy zaczęłyśmy rozmawiać o tym, co
duchowe z ogromnym cierpieniem i wzruszeniem, powiedziała do mnie:
-Ja mam wrażenie że przechodzę teraz moją własną drogę
krzyżową.
Widok jej emocji, wzruszenia
i same słowa poruszyły mnie do głębi.
Rozmawiałyśmy dosyć
długo, na koniec Pani bardzo podziękowała mi za rozmowę i powiedziała, że nawet
nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo jej potrzebowała.
Przeszłam do drugiej pacjentki i też odbyłyśmy trudną, ale w
jej odczuciu dobrą rozmowę.
Tego samego dnia, był to piątek… miałam już wychodzić z
pracy, było chwilę po piętnastej, gdy nagle w drzwiach pokoju ma hematologii zjawiły
się dwie osoby, pytając:
-Czy jest tu Pani psycholog, która rozmawiała dziś z naszą
mamą?
Byłam zaskoczona, ale nie wyobrażałam sobie nie poświęcić im
chwili czasu. Usiedliśmy wspólnie i zapytali:
-Niech nam Pani
powie, czy mama wie? Odpowiedziałam: Tak wie, jest bardzo świadoma.
-Ale wszystkiego tak
do końca ? Jak mamy się mamy zachowywać?
-Słuchajcie jej potrzeb, bądźcie tak, jak ona potrzebuje, pytajcie,
dawajcie jej i sobie prawo do emocji, też tych nieprzyjemnych…
Spędziliśmy około pół godziny wspólnie.
Pacjentka poprosiła mnie jeszcze o jedną
rozmowę, ale nie była ona długa z powodu jej samopoczucia fizycznego.
Za jakieś dwa dni zadzwoniła do mnie nowa psycholog z Onkologii, mówiąc, że Pani zmarła i czy może chciałabym porozmawiać z jej rodziną.
Poszłam i usłyszałam
od pielęgniarek, że rodzina jest przy
zmarłej pacjentce na sali. Zapukałam i weszłam. Zobaczyłam syna i synową siedzących przy ciele pacjentki. Byli
spokojni, wyraziłam swój szczery żal i zaczęliśmy rozmawiać o tym, jakim Pani była człowiekiem, jaką siłę dawała jej wiara. Powiedziałam
szczerze, że gdybym ja jej nie miała to pewnie bardzo trudno byłoby mi być z
nimi w tym momencie.
Rozmawialiśmy o tym, czy zabierać dzieci na pogrzeb:
- Nie wiemy, co
zrobić, jak im powiedzieć. Myśleliśmy, że może lepiej będzie, jak nie
pójdą .
-A ile mają lat?
-11 i 15.
-To jak najbardziej mają prawo wybrać, czy chcą iść.
Ujęło mnie bardzo w jaki sposób wypowiadają się o pacjentce
i powiedziałam: To niesamowite z jaką miłością mówicie o mamie, a pani o swojej teściowej.
-Bo ja przez 27 lat nie usłyszałam od niej ani jednego złego
słowa w moją stronę. Była dobrym człowiekiem i pięknie żyła.
Byłam z nimi do czas przyjazdu męża pacjentki, zapytałam,
czy mogę coś jeszcze dla nich zrobić i wróciłam na górę.
Za jakieś dwa dni szłam do pracy, mijając po drodze kostnicę szpitalną. Zerknęłam w lewą stronę i zobaczyłam trzy: osoby: bliskich pacjentki. Mogłam przejść dalej, ale moje serce mówiło: Przejdź na drugą stronę i podejdź do nich.
Tak zrobiłam i powiedziałam: To
niesamowite, że was tutaj spotkałam.
Oni szczerze
ucieszyli się na mój widok.
Synowa powiedziała: Super, że panią spotkaliśmy. Chciałam Pani pokazać mamę, jak wyglądała wcześniej przed chorobą.
Po chwili zobaczyłam zdjęcie, na którym była z
rodziną w otoczeniu gromadki wnuków i drugie, na którym była piękna i elegancka podczas jakiejś uroczystości.
To był piękny moment. To nie był przypadek. Po prostu miałam ich spotkać. Wymieniliśmy kilka zdań, synowa powiedziała:
-Pani Ilono, rozmawialiśmy
z dziećmi i córka powiedziała, że pójdzie i nawet spróbuje poprowadzić ze mną
różaniec w kościele.
-To piękne. Przytulam was. Pożegnaliśmy się ściskając sobie dłonie.
...................................................................................................................................................................
Po ludzku bardzo to przeżyłam, bo niecodziennie zdarzają się w mojej pracy takie momenty, ale kłamstwem byłoby powiedzieć, że śmierć nie jest obecna w mojej pracy i w naszym życiu, bo jest. Ta historia była dla mnie niesamowitą lekcja wiary, spokoju, miłości i nadziei, która przekracza śmierć. Nie chciałabym zostać źle zrozumiana, bo jestem psychoonkologiem i w swojej pracy opieram się na psychologii klinicznej, psychoonkologii i narzędziach terapeutycznych. Nie jest też moją intencją pokazanie, że cierpienie uszlachetnia. Broń Boże. Przypomina mi się teraz artykuł który niedawno przeczytałam o kobiecie błagającej o eutanazję, gdy medycyna i psychologia zawodzą.
Nie wiemy, nikt z nas nie wie, jakbyśmy się zachowali w momencie skrajnego
cierpienia naszego, bądź bliskich i
dopóki nie znajdziemy się w takim momencie, choć nikomu z nas tego nie życzę to
nie mamy prawa powiedzieć na twoim miejscu zrobiłabym, to czy tamto- nie wiesz
co byś zrobiła, bądź zrobił. Ja też nie. Natomiast wiem, że cierpienie trzeba
zaopiekować na wszystkich jego poziomach i wymiarach, maksymalnie, jak tylko to
możliwe.
Wiara natomiast nie mówi, że
cierpienia nie będzie tylko o tym, że jeśli wierzysz to Bóg z Tobą jest w tym
cierpieniu, choć po ludzku czasem możesz czuć, że go nie ma. Ale nie każdy
wierzy i ja jako psycholog to rozumiem i szanuję i nie mam w planach nawracać i
zbawiać świata. Sama miewałam momenty zwątpienia.
Dziś Wielka Sobota.
Nikt nie może powiedzieć, że jego wiara zawsze będzie niezachwiana, bo przecież
wielu odchodziło od Boga z powodu zetknięcia ze swoim czy cudzym cierpieniem. Z
drugiej strony, czy jest inne miejsce,
które słyszało tyle modlitw błagalnych,
co szpitalne mury? Osobiście mam nadzieję, że to życie nie kończy się
tutaj i wiem, że gdy ktoś umiera wiara
potrafi być bardzo dużym wsparciem. Choć po ludzku nie jesteśmy pewnych rzeczy
w stanie tu na Ziemi zrozumieć.
Te Święta- Święta wielkanocne, niosą żywą nadzieję i takiej nadziei wam życzę oraz tego, byście zawsze wybierali życie.
Ilona
„Jeżeli śmierć czegoś
nas uczy, to przede wszystkim tego, że na świecie nie liczy się nic poza
miłością.”