Czasem...a może nawet często bywa tak, że bliska osoba która opiekuje się chorym na raka członkiem rodziny całe swoje życie zaczyna podporządkowywać opiece nad tą osobą. Zwłaszcza jeśli jest to osoba leżąca, potrzebująca stałej opieki. Nierzadko bywa tak, że ktoś rezygnuje z pracy by opiekować się żoną/mężem/ rodzicem, czy dzieckiem. Jest to sytuacja trudna i obciążająca dla całej rodziny. Czasami rzeczywiście jest tak, że nie mamy blisko osób, które mogłyby nas wesprzeć, nie mamy zasobów finansowych, które by nam w tej sytuacji pomogły, ale odważę się powiedzieć, że często nie dostrzegamy możliwości, jakie mamy wokół, a wręcz zdarza się, że sami odrzucamy różne formy pomocy...bo chcemy sami ze wszystkim sobie poradzić, bo czujemy się w obowiązku, by wziąć to na siebie.
To z czym między innymi zetknęłam się rozmawiając z członkami rodzin chorych z hospicjum, to niesamowite przemęczenie psychiczne i fizyczne, ale bardzo często ogromne poczucie winy z powodu zostawienia chorego choćby na kilka godzin.
Pamiętam, jak jedna Pani powiedziała mi:
-To, że mogłam do Pani wyjść to jest dla mnie jak święto. To, ze rozmawiamy i droga tu i z powrotem. Ja właściwie cały czas jestem z mężem w domu.
- Myślę, że warto by Pani pomyślała o częstszych wyjściach z domu dla samej siebie.
- Ale nawet teraz ja mam wyrzuty sumienia, że nie tam nie ma z nim...ale już nie wytrzymywałam.
- Z kim teraz jest mąż?
- Została z nim sąsiadka. Wiele razy oferowała mi pomoc, że może zostać z nim i posiedzieć...ale ciężko mi to przyjmować...bo uważam,że to ja powinnam tam być i wychodzę właściwie tylko po zakupy i wracam jak najszybciej.
- Powiedziała Pani, że sąsiadka sama wychodziła wiele razy z propozycją wsparcia. Myślę, że warto z tej pomocy skorzystać i spróbować sobie zrobić takie wyjścia z domu częściej, ale tylko dla siebie. Niech to będzie kawa z koleżanką, spacer, może jakieś zajęcia w grupie, coś co sprawi Pani przyjemność i pozwoli oderwać myśli.
-Wie Pani na taki spacer do parku to bym poszła.
.............................................................................................
Sytuacja z drugiej strony, kiedy przyszedł do mnie Pan i mówił, że cała opieka nad mamą spada na niego i na nikogo nie może liczyć.
- Sam mam chory kręgosłup, ledwo chodzę i muszę się opiekować mamą, która leży. Musiałem zrezygnować z pracy...a jej córka ma ją gdzieś.
- Powiedział Pan, że jej córka...czyli Pana siostra, jak rozumiem...ma ja gdzieś. Może Pan coś więcej o tym powiedzieć?
- Nie interesuje się matką, tylko dzwoni często. Mieszka co prawda dość daleko...ale nawet nie chce mi się z nią gadać, bo nie zrozumie.
- Może jednak warto spróbować spokojnie porozmawiać z siostrą i spróbować zaangażować ją w większym stopniu w opiekę nad mamą?
- Nie wiem, czy to ma sens...ale może spróbuje...
Kilka tygodni później....
- Wie Pani co...zadzwoniłem do siostry, powiedziałem jej co i jak i poprosiłem, żeby przyjechała. Wzięła urlop i opiekowała się tydzień mamą. Wreszcie mogłem trochę odpocząć.
- Bardzo się cieszę.
- Będzie przyjeżdżać co drugi weekend i opiekować się mamą.
.....................................................................................................
Kochani, powyższe fragmenty, to tylko części rozmów, którymi chciałam pokazać pewne istotne kwestie. Często osoby opiekujące się bliskimi biorą na siebie zbyt wiele. Odrzucają pomoc innych osób, często też odsuwają się od innych, później winiąc drugą stronę, że to ona się oddaliła. Nikt z nas nie jest cyborgiem i każdy potrzebuje chwili tylko i wyłącznie dla siebie, by odpocząć, zebrać myśli, nabrać sił do życia i do opieki nad innymi. Tylko wtedy kiedy zadbamy o swoją równowagę ciała, duszy i umysłu będziemy w stanie dobrze pomagać innym. Nie odrzucajmy pomocnych dłoni, które inni do nas wyciągają, ale też nie bójmy się o tę pomoc prosić. To trudne powiedzieć:'' Nie daje rady. Potrzebuję odpocząć, oderwać się na chwilę.'' ale tłumiąc emocje wewnątrz,, uciekając od nich i pokazując na zewnątrz, jak jesteśmy silni i damy sobie ze wszystkim radę, robimy sobie ogromną krzywdę i stawiamy się na bardzo krótkiej drodze do wypalenia. Nasza bliska chora osoba też czasem może być zmęczona ciągłym przebywaniem z nami i być może rozmowa z kimś innym: sąsiadką, kolegą, wolontariuszem będzie czymś cennym dla niej, być może powie tej osobie o tym, o czym ciężko jest powiedzieć najbliższym. Wiem jak takie oderwanie się na chwilę od siebie nawzajem jest ważne. Pamiętam jeszcze z oddziału onkologii dziecięcej, jak rodzice po wielogodzinnym siedzeniu przy łóżku dziecka, korzystali z chwili, gdy przyszła wolontariuszka, by iść napić się kawy, wyjść na spacer odetchnąć świeżym powietrzem...To naprawdę jest ważne.
Z drugiej strony często bywa tak jak w drugim opisanym przypadku, że nie odrzucamy wsparcia, tylko twierdzimy, że go od nikogo nie mamy, nawet o nie nie prosząc. Oczywiście miło jeśli ktoś z naszej rodziny poczuje się do wzięcia części opieki nad bliskim na siebie, ale czasem trzeba o to poprosić...niestety często przez niedopowiedzenia i milczenie, dochodzi do popsucia relacji i konfliktów w rodzinie...a nie ma lepszego sposobu na rozwiązanie tego problemu, jak SZCZERA i otwarta rozmowa. Czasem najprostsze z pozoru rozwiązania bywają dla nas najtrudniejsze.
Jest to temat bardzo szeroki i skomplikowany. Można o nim pisać z różnych punktów widzenia, ale mam nadzieję, że ktoś zaczerpnie z niego coś dla siebie ;)
''Jeśli o nic nie prosisz, niczego nie dostaniesz. Więc proś. Czasem usłyszysz''tak'', czasem ''nie''. Ale jeśli nawet nie zapytasz, odpowiedź zawsze brzmi ''nie''. Sam jej sobie udzieliłeś.